niedziela, 14 kwietnia 2013

Cassie - RockaByeBaby

Znacie Cassie? Do premiery singla "The Boys" Nicki  Minaj, w którym wystąpiła gościnnie nie miałem pojęcia o istnieniu tej wokalistki. Tymczasem Cassandra Ventura w 2006 roku wydała LP o niewiele mówiącej nazwie "Cassie". Album zdobył drugie miejsce na  Billboard 200, a pierwszy singiel - "Me & You" ostatnie miejsce na podium Hot 100. Lata w których debiutowała to był zdecydowanie złoty okres rhytm and blues'a i wielu artystów z tamtego czasu musiało zmienić styl, aby pozostać na topie. Cassie wielokrotnie próbowała wrócić z drugim albumem, ale wydawała tylko single. Po związaniu się z Interscope zamknęła się w studio i od kilku dni legalnie możemy pobrać najnowsze piosenki utalentowanej Cassie. Niewątpliwie Cassie osiągnie upragniony sukces. Na większy rozgłos musimy poczekać do następnego albumu. Dzisiaj otrzymaliśmy "tylko" mixtape. 


Na album "RockaByeBaby" składa się 12 piosenek oraz króciutkie intro. Całość jest utrzymana w klimatach r'n'b i hip-hopu, ale nie brakuje tutaj typowo popowych patentów. Za produkcję odpowiadają m.in. Da Internz ("Birthday Cake" Rihanny), Mike WiLL Made It ("Mercy" od GOOD Music, "Pour It Up" Rihanny), Terrance Martin(Snoop Dogg) i inni. Patrząc, że mamy do czynienia z twórcami świetnych piosenek z ostatnich kilku lat oscylujących w szeroko pojętej czarnej muzyce śmiem twierdzić po samych nazwiskach, że jest lepiej niż dobrze. Cały album trwa niestety tylko niecałe 40 minut. 

Oprócz sporego grona producentów Cassie zaprosiła do współpracy całą rzeszę kolegów z branży wspierającej ją wokalnie. W albumie oprócz wokalistki usłyszymy zatem m.in. Wiz'a Khalif'ę, Pusha T, Rick'a Ross'a czy Fabolous'a. W sumie na albumie jest dziewięciu gości, a piosenkarka wykonała sama tylko 3 piosenki. Czyżby bała się nagrywać sama?

Mimo, że jest to mixtape to muzyka zaprezentowana na albumie jest na najwyższym poziomie. Wiele albumów sprzedawanych, a nie rozdawanych za darmo brzmi miliard razy gorzej. Album jest spójny, na wysokim poziomie, dostarcza dostatecznej rozrywki, a udział poszczególnych raperów dodatkowo wzbogaca całość. 


Na początek dostajemy kilka typowo hip-hopowych produkcji gdzie wokalistka pokazuje swoje czarne oblicze rapując/śpiewając różnym flow - poszczególne piosenki zazębiają się i czasem można przeskoczyć moment w którym się kończą. Trochę mi się to nie podoba, ale tracki są przyjemne w odbiorze. Na szczególną uwagę zwracają na siebie Paradise z podopiecznym Snoop'a, Addiction (feat. French Montana) oraz Numb (w gościach Rick Ross). Natomiast w I Love It pokazała się trochę bardziej zmysłowo, szeptem "wyśpiewując" pewne elementy utworu. Mocno kontrastuje to z cięższymi partiami Fabolous'a.

Trochę z innej strony piosenkarka pokazuje się w drugiej części płyty przelatując pomiędzy delikatnym wokalem, a własnym rapem. Wychodzi to dobrze, nie wiem dlaczego na płycie nie ma więcej utworów takich jak tytułowe RockaByeBaby i (znowu zazębiające się) I Know What You Want It (w obu anonimowe krzyki w "chórkach"). Natomiast w Bad Bitches będącą najgłośniejszą piosenką na płycie "przez megafon" udziela się Ester Dean, która świetnie uzupełnia się z Cassie. Prawdopodobnie najlepszy track na płycie.

Podsumowując - album zaskoczył mnie pozytywnie. Może dlatego, że nie słucham mixtape'ów na co dzień. Tak, czy inaczej nie mogę doczekać się pełnowymiarowego drugiego oficjalnego albumu od Cassie. Ciekawe czy Nicki Minaj pojawi się na tym albumie, skoro pojawi się na "One Woman Army" od Ciary (obie gościnnie wystąpiły na reedycji ostatniego krążka Minaj). Płycie warto poświęcić trochę czasu, a jeśli lubisz miks hip-hopu/r'n'b/pop'u to ta płyta z pewnością wpadnie Ci w ucho. Może w końcu nastąpi reaktywacja tego typu muzyki i będzie zajmować szczyty list przebojów tak jak na w połowie ubiegłego dziesięciolecia. RockaByeBaby otrzymuje zasłużoną 5.

4 komentarze:

  1. Strasznie mnie wkurza jej obecność na płycie Nicki, także nie mam zamiaru brać się za odsłuch jej własnego dzieła.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nieszczególnie za nią przepadam :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Słuchałam, nic nie zapamiętałam, ale cieszę się, że Cassie sie nie poddaje i walczy o popularność ;)

    Nowa recenzja na http://The-Rockferry.blog.onet.pl (Lykke Li "Wounded Rhymes").

    OdpowiedzUsuń
  4. W ogóle jej nie kojarzę :P
    Zapraszam na nn :)

    OdpowiedzUsuń