niedziela, 3 listopada 2013

Ewa Farna - W(INNA)?

Jeśli chodzi o współczesne wokalistki z naszego rodzimego rynku w moim prywatnym rankingu od dawna rządziła Ewa. Wokal jaki posiada ma ogromny potencjał, który niestety od siedmiu lat jest marnowany. O ile od poprzednich albumów nikt nie oczekiwał jakiś cudów [czyt. górnolotnych treści] to jako 20 latka powinna w końcu nagrać materiał zadowalający nie tylko małoletnich, ale i starszych słuchaczy. Farna miała dużo szczęścia, bo wkraczając w trzecią dekadę życia ma kilkuletnie doświadczenie w branży, jest rozpoznawalna w dwóch krajach, a jej portfolio łącznie z W(INNĄ)? zawiera 7 albumów studyjnych i trzy koncertowe płyty. Śmiało można nazwać ją profesjonalistką, która poznała realia show-biznesu, a biorąc pod uwagę młody wiek "liznęła" też trochę "uroków" życia. Czy pierwszym stworzonym od podstaw albumie dla Polaków Ewa pokazała konkurentkom kto rozdaje karty?


Zazwyczaj zawsze płyty Ewki były nagrywane po Czesku, a dopiero później tłumaczone i nagrywane po Polsku. Teraz w końcu Farna po trzech latach muzycznej suchoty pokazała swoje czwarte polskie dziecko. Miało być dojrzalej i chyba jest, miała mieć wkład w kompozycje/teksty i tego nawet nie próbuję podważać, czy miało być nowe brzmienie i eksperymenty nie wiem, ale nowości są widoczne na kilometr. Pod tym względem album najbardziej różni się od poprzedników. Jak zwykle dominuje poprock, ale znajdziemy tutaj smaczki w postaci fortepianowych ballad, JAZZ'u, SOUL'u a nawet dubstep'u. 

Wstęp jak na album roku, ale zanim podpalicie się z rozkoszy uprzedzam - to kolejny krok Ewy do nagrania czegoś super. Podkład sprawdza się świetnie co z resztą słychać m.in. po pierwszym singlu - Znak to dobra piosenka z wyraźną linią perkusyjną, instrumentami dętymi i innymi smaczkami. Jednym zdaniem - rozrywka na bardzo wysokim poziomie. Byłoby idealnie gdyby nie warstwa liryczna, która leży i kwiczy niemal przez cały czas trwania albumu. Mieszane uczucia to delikatne określenie mojego stanu ducha podczas słuchania albumu (W)INNA?




Mimo, że w głębi serca jest mi przykro za odstawienie znacznej części gitar przez zespół to niewielka zmiana jaka zaszła w brzmieniu wyszła dobrze. Mimo ponownego odkrycia Ameryki, nie wnoszenia nowości etc. wszystko brzmi świeżo. Do wokalu z zasady też nie można się przyczepić, choć miejscami bywa irytujący. Niestety po raz kolejny leżą i kwiczą teksty. Na palcach jednej ręki można policzyć coś co za zasługuje na więcej niż chwilę uwagi. Podobnie jak w przypadku Perry najbardziej bronią się ballady (standardowo pianino i odrobina szczerości/autentyczności) - na tym polu rządzi Przepraszam oraz Mamo!. Pierwsza pozycja to jawne nawiązanie do wypadku sprzed roku oraz dziękowanie Bogu za uratowanie życia(?), druga natomiast to bardzo ładna ballada śmiało pretendująca do najlepszego prezentu na Dzień Mamy.

Biorąc pod uwagę nieco dziecinne twory jak Tajna misja czy Ulubiona rzecz otwierające wraz ze Znakiem całą płytę końcówka nieco zaskakuje. Otrzymujemy ciekawe i mocne Rutyna, do którego bezpośrednio odnosi się tytuł całej płyty. Poradnik dla początkujących to krótki utwór o szołbizie z największym potencjałem, nietuzinkowym pomysłem, ale niestety wymagający poprawek, a anglojęzyczne Tu bi kontiniut... zabiera nas w krainę jazzu i soul'u. Nie chcę oceniać tutaj poprawności językowej, bo najważniejsze, że młoda wokalistka czuje te klimaty i według plotek pracuje nad podobnym albumem.


Eksperymenty, dużo eksperymentów! Co bardzo dobrze świadczy o Ewie jako artystce, ale niestety nie wszystkie są udane. Płyta charakteryzuje się skrajnościami: albo masz bardzo dobry utwór, albo coś co bardzo trudno słuchać. Podsumowując całość jest przeciętnie i to już czwarta płyta Farny, która zasługuje na podpis "zmarnowany potencjał, znowu". A mogło być tak pięknie... PS. Do porównania przesłuchałem nawet AERO-PLAN Lisowskiej i zdecydowanie wolę Ewkę. Przykro mi, ale Ewelina nagrała jawne gówno.


1 komentarz:

  1. Mam niemal identyczne zdanie - z jednej strony znajdą się tu naprawdę ciekawe eksperymenty, a z drugiej jakieś takie nijakie "niedorobki", z nijaką produkcją i okropnymi tekstami (Znak, Ulubiona rzecz). Ale ogólnie album ciekawy, a "Nie w porę" jest cudowne.

    U mnie też jego recenzja :)

    OdpowiedzUsuń