sobota, 29 września 2012

David Guetta - Nothing but the Beat 2.0

Słowem wstępu - zabieram się do recenzji ostatniego albumu Davida Guetta’y od jakiegoś czasu. Dotrwałem do momentu, że pojawiła się reedycja z dodanym 2.0 do wiele mówiącej nazwy Nothing But The Beat. Zdziwił mnie fakt, że francuski DJ ma już 45 lat! Z wikipedii wynika, że ma na koncie 5 albumów studyjnych, a wraz z komplikacjami aż 18. Jak na 11 lat to całkiem sporo. Na wstępie dodam, że nie zapoznałem się z całą dyskografią francuza i nie zamierzam tego robić w przyszłości. Starczą mi dwa ostatnie LP i bohaterka dzisiejszego artykułu wersja 2.0 tego drugiego. Zauważyłem, że jest coraz większy wysyp reedycji albumów. Niektóre bardziej udane (Katy Perry) inne mniej, a jak wygląda świeżutkie „nic poza bitem”?




Dostajemy aż 21 kawałków w porównaniu do 22 zawartych na pierwowzorze z 2011 roku. Nie oznacza to jednak, że nie mamy nowych utworów - wręcz przeciwnie - dostajemy 8 nowych kawałków. W zamian za to wytwórnia usunęła 9 utworów, które znalazły się na płycie przed rokiem - dziwny krok, z którym spotykam się pierwszy raz(ale powiedzmy sobie szczerze: kto jest w stanie wysłuchać 30 utworów Davida?)

Najtrudniejsza część przede mną - ocenianie utworów, ale może powinienem powiedzieć rozróżnianie ich między sobą. Francuz od premiery One Love rzuca te same dźwięki, bo dzięki nim osiągnął sukces i teraz na siłę chce utrzymać swoją pozycję. Pytanie tylko jak długi czas będzie to tolerowane?

Zacznę od „staroci” dostajemy single: świetne Titanum z utalentowaną wokalistką o imieniu Sia, odrobinę słabsze Turn Me On z Nicki Minaj, która udziela się także w Where Them Girls At gdzie ratowała pierwszy singiel przed kompletną kompromitacją. Reszty starych singli nie chce nawet wymieniać bo ich trochę było, a zmienia się tylko wykonawca uczestniczący (po tym można rozpoznać inny utwór)


Z nowości dostajemy właściwie to samo co wcześniej. Na uwagę zasługują tylko piosenki z Sia’ą [?] ale temat jest wałkowany już w 3 utworach (2 premierowe) co może się znudzić jak piosenki z Chrisem Willisem. Zdziwiło mnie usunięcie piosenki Night Of Your Life z Jennifer Hudson, bo to była jedna z ciekawszych propozycji na płycie.

Jest schematycznie, a artyści pokazujący się przy Davidzie po prostu psują swój wizerunek. Jednocześnie te skrajnie różne głosy dają jakąkolwiek różnorodność (niestety tylko wokali). Jestem przeciwny na tego typu płyty, bo z prawie 30 piosenek można wytypować maksymalnie 3 warte uwagi, choć i tak nie perfekcyjne, ponieważ mające skazę w postaci słabego i oklepanego podkładu. Liryka tym bardziej nie powala, bo ma być prosto i bez przekazu - tutaj bronić się mają bity (nie bit jak to wygląda na tej płycie).

Bez dyskusji 1, bo jakiś poziom tej muzyki musi być zachowany, a gdyby nie Sia i Nicki Minaj "2.0" byłaby kompletną porażką nie zasługująca nawet na tak słabą ocenę.

4 komentarze:

  1. On ma 45 lat?! Moim zdaniem to "Turn Me On" jest jednym z lepszych numerów z płyty, a "Where Them Girls At" jest dość słabe. Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chodziło mi, że "Turn Me On" jest słabsze od "Titanum". Bardzo boli mnie autotune w tym utworze, ale i tak mi się podoba. Co do "Where Them Girls At" to partia Minaj jest najlepsza, a Florida jest Floridą...

      Usuń
  2. Wolę jego starsze kawałki, chociaż nie mogłabym już go teraz słuchać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Uważam tak samo. Nicki i Sia nieco tylko ratują jego 'muzykę' ;)

    Zapraszam na nowy post na The-Rockferry.blog.onet.pl A w nim recenzja nowej płyty Justina Biebera i grafika z Ch. Aguilerą.

    OdpowiedzUsuń