czwartek, 24 października 2013

W poszukiwaniu klimatu - przegląd EP'ek


Słowem wstępu: poniżej znajduje się spis/opis poszczególnych mini-albumów, które polecam z całego serca. Jako, że nie może być do końca zwyczajnie to każda ma jakiś swój magiczny klimat. Jak historia wiele razy pokazała EP'ki nie gryzą, a czasem jest tak, że są o wiele lepsze niż LP. Przykłady? Pierwszy z brzegu: moim zdaniem najlepszym dziełem Lady Gagi jest The Fame Monster. Kolejność chronologiczna.

sobota, 19 października 2013

Katy Perry - Prism

Po niezwykle udanym Teenage Dream przed Perry zawisły czarne chmury. Przebicie tego niebywałego sukcesu jest niemal niemożliwe, a brzemię pięciu (sześciu z reedycją) hitów #1 i zamknięcie wszystkich ośmiu singli w TOP 3 to wyczyn godny Królowej muzyki popularnej. Katy wróciła i ogłaszając dwa miesiące temu premierę nowego singla i  "czwartego dziecka" niemal pół szowbizu spadła z krzesła. Burning Baby Blue, czyli spalenie własnej peruki - symbolu ery Teenage Dream, własny pogrzeb, From A Meow To A Roar czyli słodki pers ryczący jak tygrys i prezentacja nowej, drapieżnej stylówy. W muzyce Katy Hudson zapowiadał się obrót o 180 stopni, część płakała 'co z naszą Kitty-Katy?', 'powaliło ją - toż to strzał w kolano?', a część się radowała 'O Boże jak dobrze!', 'szykuje się najlepszy album 4eva!'. Byłem w tej drugiej grupie, i co? Wyszła kupa. 

czwartek, 17 października 2013

Miley Cyrus - Bangerz

To, że ta płyta jest recenzowana nie jest chyba specjalnie dziwne, że przeze mnie już trochę tak. Mam taki problem, że ciężko jest mi zmusić siebie do przesłuchania danej płyty i napisania tekstu (stąd też skrajne oceny - prawie bez przeciętniaków). Liczba przełożonych planowanych albumów w ciągu ostatnich kilku tygodni jest już dwucyfrowa. "Bangerza" nie planowałem słuchać wcale, a wręcz przeciwnie - zarzekałem się, że gówien słuchać nie będę. O jakiejkolwiek recenzji nie było mowy. W tych zamotanych skrajnościach jest więcej niż ziarnko prawdy. Po pierwsze: nie słuchałem płyty z przymusu (ani tym bardziej dla statystyk), po drugie: z chęcią ją zrecenzuje, po trzecie (najważniejsze): nie słuchałem gówna. Do tej pory nie wgłębiłem się w jej twórczość i tak raczej pozostanie, aby pierwsze dobre wrażenie nie prysło (bo może Ona jednak nie ma talentu?). Czy coś mnie urzekło równie jak Wrecking Ball?

niedziela, 13 października 2013

John Mayer - Paradise Valley

Już kilka lat temu nad przemysłem muzycznym zawisły czarne chmury. Według wytwórni spowodowane jest to przez nielegalne ściąganie muzyki przez internautów, według mnie - przez politykę wytwórni. Nie wszystkich oczywiście, ale podobieństw brzmienia (zarówno instrumentalnego jak i wokalnego) poszczególnych wokalistów i wokalistek jest za dużo. Dodając do tego schematyczność kolejnych hitów wizja na kolejne lata zapowiada istną muzyczną apokalipsę. Na całe szczęście coraz więcej zasłużonych Artystów jest na swoim miejscu - szczycie list przebojów (patrz Billboard Hot 100: Lorde). Ostatnio jednak (dalej siedząc w mainstreamie) poszukuję bardziej klimatycznych brzmień co dobitnie pokazują rankingi na last.fm. Adele, Florence i Skylar Grey to moje królowe ostatnich miesięcy. Jesień jak zwykle obsypała różnorodnymi albumami w ilościach porównywalnych do stosów liści za oknem. Nadzieją na ultra-super-zajebisty krążek był JT i mimo, że druga część 20/20 Experience i jest dobra to nie zadowoliła mnie tak jak pierwsza. Na szczęście grzebiąc w Spotify natrafiłem na niespełna trzymiesięczną perełkę od John'a Mayer'a - Paradise Valley. To już szósty studyjny album Amerykańskiego singer-songwritera, gitarzysty i producenta. Zapraszam na iście rajską ucztę.

piątek, 4 października 2013

Justin Timberlake - The 20/20 Experience: 2 of 2

Nieco ponad pół roku temu po siedmiu latach muzycznej suchoty z wielkim hukiem wparował Justin Timberlake. 20/20 Experience to płyta niemal doskonała, na której potknięcia są niemal niezauważalne. Muzyk wrócił z przekonaniem "mam ich wszystkich w dupie, nagram zajebistą płytę, która nie zabrzmi na żadnej chujowej dyskotece". Mimo, że moje przepowiednie nie wyszły (Mirrors stało się hitem) to zdania o płycie nie zmieniłem. Wiedziałem też, że ciężka będzie rola następcy i więcej taki rarytas może się nie trafić. Po wypowiedzi JT, że nie mógłby wydawać płyt co roku "majowa wieść" o następcy za kilka miesięcy wydawała mi się kpiną. Nowy singiel, tracklista, drugi singiel i egzemplarz w ręku rozwiały moje wątpliwości - Timberlake wrócił na dobre. I ponad milion sprzedanej części pierwszej to dla niego za mało.