Król POP’u, jeden z najlepszych artystów muzyki popularnej,
pierwszy czarnoskóry artysta, który zyskał poparcie telewizji. To ON
zrewolucjonizował teledyski i podniósł do rangi sztuki. MICHAEL JACKSON. Z
okazji 25-lecia wydania płyty „Bad” wytwórnia postanowiła zrobić fanom
„prezent” i wydała jubileuszową edycję tej płyty. Podobny zabieg był wykonany z
poprzednikiem - powstał wtedy „Thriller 25”. Niestety, albo na szczęście nie
miałem albumu w rękach i nie słuchałem wypocin wytwórni, która chce zarobić póki
fani Michael’a chodzą po Ziemi. Powiem szczerze: bałem się przesłuchać drugiego
krążka - remiksy i dema, bo z jakiegoś powodu piosenki nie znalazły się na
oryginalnej wersji płyty, a z poprawianiem „doskonałego” wychodzi różnie. Jak
wygląda całość?
Generalnie „Bad” to udana kontynuacja „Thriller’a”. Po
ogromnym sukcesie została wydana podobna płyta, która pociągnęła za sobą
kolejne sukcesy. Pierwsza płyta z reedycji to jest po prostu oryginał z 1987.
Nie mam tutaj dużo do powiedzenia, a na usta ciśnie mi się tylko jedno słowo -
GENIUSZ.
Z tej płyty jako single nie zostały wybrane tylko dwa utwory. Dziwna, lecz
skuteczna promocja płyty. 5 pierwszych singli tj. I Just Can’t Stop Loving You, Bad, The Way You Make Me Feel, Man in the
Mirror i Dirty Diana to #1 w
U.S.A. Rekord ten (5 singli podrząd #1 z jednej płyty) został wyrównany dopiero
przez Katy Perry z singlami pochodzącymi z płyty „Teenage Dream”.
Sama płyta nie ma słabych stron. Wszystkie piosenki są
charakterystyczne dla Jackson’a, podobne lecz nigdy nie nudzą. Płyta jest po
prostu świetnym następcą bestseller’u jakim był „Thriller”. Do najlepszych
piosenek zaliczam dodatkowo: Smooth
Criminal i Leave Me Alone.
Jak wypada druga część? Nowe piosenki są ok, ale żaden z 8
utworów nie zrobił na mnie wrażenia i słychać, że Król powinien jeszcze nad
nimi popracować. W bonusie od wytwórni dostajemy jeszcze hiszpańską i francuską
wersję I Just Can’t Stop Loving You
ale jako, że nie znam żadnego z tych języków nie jestem w stanie powiedzieć jak
wypada poprawność językowa. Do tej pory jest ok i mam wrażenie, że
niepotrzebnie tak się bałem, ale najgorsze jeszcze przede mną - remixy!
Na początek Bad Remix
by Afrojack featuring Pitbull! Nie wiem czy jest to spowodowane moją jawną
nienawiścią do Pibulla, ale nie podoba mi się ta wersja. Trochę szybsza i z
mruczeniem pseudoartysty. To jedyny naprawdę słaby numer płyty. Reszta w
postaci Speed Demon i Bad bez Pitbulla są o wiele lepsze(co
wcale nie oznacza, że oryginały bardziej mi odpowiadają).
Jak oceniam? Jeżeli nie kupujesz wersji mega deluxe z
gadżetami i niepublikowanym wcześniej koncertem z Wembley, a nie potrzebujesz
nowych piosenek to jest to zbędny wydatek. Najlepiej przesłuchać płytę w Empiku
i zdecydować czy dla tych nowości opłaca wydawać 40 zł - cena moim zdaniem nie
wygórowana. Ode mnie 5, bo trochę zepsuł nowy dysk, a szczególnie remix z Pitbullem.
Fajna recenzja i fajny blog :) Zapraszam do siebie //http://re-cenzje.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPosiadam normalną wersję "Bad". Bardzo lubię ten album. "Bad 25" jeszcze nie słuchałem, aczkolwiek remix "Bad" z Pitbullem nie jest taki zły. Tzn. nie podoba mi się, ale Pitbull mógł zrobić coś znacznie gorszego.
OdpowiedzUsuńNN (fizzz-reviews.blogspot.com)
Nie ciągnie mnie do poznania remixów z tego krążka. Pozostanę przy słuchaniu pierwotnych wersji utworów z "Bad".
OdpowiedzUsuńU mnie NN :)
Nie potrafię przekonać się do jego głosu.
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy post na The-Rockferry.blog.onet.pl A w nim recenzja płyty Eweliny Lisowskiej i grafika z P!nk.