wtorek, 11 września 2012

Jennifer Lopez - Dance Again... The Hits


Kto by pomyślał, że Jennifer Lopez ma 43 lata! Ta uroda i wigor. Zaczynała jako aktorka, a w 1997 roku nastąpił przełom - główna rola w filmie Selena. Otworzyło to furtkę do międzynarodowej kariery. Dwa lata później otrzymaliśmy debiutancki album On the 6, który na cały świat rozsławił Jen i uczynił ją rozpoznawalną jako świetną piosenkarkę. W 2001 roku dostaliśmy drugi album zatytułowany J.Lo z kolejną dostawą hitów. Przez kolejne 10 lat jej gwiazda bledła z każdym kolejnym albumem i mogliśmy częściej widywać ją w filmach, albo tabloidach - jako opiekuńczą matkę bliźniaków. W zeszłym roku podpisała nowy kontrakt i wydała 7 album studyjny - LOVE? O Lopez zrobiło się głośno głównie dzięki hitowi On the floor w duecie z Pitbullem. Nowa wytwórnia poza nowym krążkiem uraczyła Jen jej pierwszą światową trasą koncertową oraz składanką hitów. Dzisiaj o tej drugiej.


Zdaję sobie sprawę, że wybór był trudny. 7 albumów, 27 singli i 10 lat. Z drugiej strony dobór gotowych i sprawdzonych piosenek nie powinien być trudny i fakt, że rynek się zmienił nic nie usprawiedliwia. Na początek  wezmę pod nóż „starocie”: otrzymujemy I’m Into You i On the floor z ostatniej płyty, następnie Love don’t cost a thing z J.Lo,  If you had my love z debiutu, Waiting for tonight i Get right(wersja z Fabolous’em) - wszystkie w oryginale, bez przeróbek - dobre wybory, które rozsławiły wokalistkę.

Następnie mamy remiksy: genialne Jenny from the Block - naprawdę nie wiem czym różni się od oryginału i I’m Real, którego nigdy nie lubiłem. Znalazło się też miejsce dla jedynej rozpoznawalnej piosenki z Brave - Do it well. Później mamy remiks Ain’t it funny - mało popularny u nas, ale za to przebój w Stanach, który skradł duszę oryginałowi. Na końcu przypomnienie z On the 6 czyli Feelin’ So good i znowu remiks, ale polegający na gościnnym udziale Big Pun’a I Fat Joe’ego. Ta pani zdecydowanie lubi remiksy i od początku kariery rzuca nimi z każdej strony.
oto jedna z tych piosenek której zabrakło na płycie

Wersja deluxe zawiera dodatkowo All I have, Que Hicite i Let’s Get loud(!) - nie wiem dlaczego nie ma tej piosenki na wersji podstawowej, ale to jedyny powód żeby kupić wersję deluxe.
Czegoś zabrakło prawda? Oczywiście: oryginału Ain’t it funny, genialnego Play, I’m glad, hiszpańskojęzycznej ballady No me ames i Por Arriesgarnos, które jest moją ulubioną kompozycją z 5 albumu. To tyle jeśli chodzi o braki, a czego jest za dużo? Nowości!

Mimo, że są tylko dwie nowe piosenki promujące wydawnictwo śmiało można stwierdzić, że to są najsłabsze piosenki Lopez nie tylko na tym krążku, ale i w całym jej muzycznym port folio. Brak mi słów, żeby to opisać. I wcale nie chodzi o to, że nie uważam Pibulla za artystę(jeden z tych panów bez których moglibyśmy się dzisiaj obejść) po prostu te numery są do bólu słabe.

Wytwórnia mogłaby sobie odpuścić te dwa kawałki i dorzucić piosenki, które każdy fan kocha. Bo kto inny to kupi? Fan Pibulla czy Flo Ridy? Wątpie. Nikomu nie polecam wydawać ponad 40 zł za tą składankę. Już lepiej kupić pierwsze dwie płyty po okazyjnej cenie i cieszyć się najlepszymi momentami J.Lo, niż latać do odtwarzacza i przewijać dwie(cztery) pierwsze piosenki i zastanawiać się jak mogła tak nisko upaść. 2 to jest zdecydowany max jak na ten album - za dużo kombinacji, za mało treści.

2 komentarze:

  1. 'Nikomu nie polecam wydawać ponad 40 zł za tą składankę. Już lepiej kupić pierwsze dwie płyty po okazyjnej cenie i cieszyć się najlepszymi momentami J.Lo, niż latać do odtwarzacza i przewijać dwie(cztery) pierwsze piosenki i zastanawiać się jak mogła tak nisko upaść'. Całkowicie się z tym zgadzam. Zresztą tak właśnie zrobiłem ^^ Tzn. akurat "On the Floor" lubię, ale te dwie nowe wołają o pomstę do nieba. I te remiksy... "Jenny..." jest super, ale to co oni zrobili z "I'm Real" czy "Ain't It Funny" to zbrodnia.
    NN (fizzz-reviews.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie potrafię przekonać się do "nowej" Jennifer...

    OdpowiedzUsuń