Dzisiaj urodziny jednej z moich ulubionych piosenkarek, a
zarazem jednej z nielicznych, które pięknie( i często, żeby nie mówić zawsze)
śpiewają „na żywo”. Mowa oczywiście o Beyoncé Knowles!
Była liderka Destiny’s Child kończy dziś 31 lat, wraz z
zespołem wydała 5 albumów studyjnych, 2 komplikacje i tyle samo płyt z
remiksami. Występując solo zaprezentowała nam 4 longplay’e, 5 Ep-ek oraz 5 koncertowych dvd(+ jedno z teledyskami).
Z przyjemnością ocenię czwarty album o oryginalnej nazwie „4”. Bey wyjaśniła
jak wiele znaczy ta liczba w jej życiu i dlatego ten album nosi taką nazwę. Przechodząc do treści otrzymujemy 12 piosenek w klimacie R&B/pop w wersji
podstawowej i dodatkowe 6(w tym 3 remixy) piosenek w wersji deluxe).
Ci, którzy spodziewali się albumu podobnego do "I am… Sasha
Fierce" mocno się zawiedli. Dostaliśmy materiał o wiele spokojniejszy, może
nawet dojrzalszy inspirowany „starą, dobrą muzyką”. Jak wygląda to w XXI wieku?
Dla mnie bomba!
Naprawdę zakochałem się w tej płycie. Nie ma tam żadnych
zapychaczy(wszak autorka nagrała ponad 70 piosenek na płytę), a całość jest
spójna i utrzymana na wysokim poziomie. Osoby poszukujące elektroniki i nowych
hitów na imprezę mogą od razu włączyć sobie Pibulla i umierać w dźwiękowych torturach.
Na początek dostajemy 1+1 - ulubioną piosenkę piosenkarki.
Bardzo nastrojowa ballada ukazująca głos Beyoncé w całej okazałości.
Właściwie połowa płyty składa się z ballad i wcale nie jest to wada. Na szczególną
uwagę zasługują jeszcze : I care, I was here i Start Over.
Aby nie było nudno dostaliśmy trochę bardziej popowe Best thing
I never had jako drugi singiel z płyty(najwyżej notowana piosenka z płyty).
Jako singiel promujący pojawiła się także piosenka Party (Andre 3000 na
albumie, J.Cole na singlu), która już nie podoba mi się tak jak w zeszłym roku.
Singlem też została moja ulubiona piosenka z płyty Love on
top wyraźnie inspirowana Jackson 5. Genialna kompozycja mimo, że niby banalnie
bo o miłości(jak zresztą prawie cała płyta).
Czepialscy powiedzą, że piosenkarkę stać na więcej. Ja uważam, że to bardzo dobra
płyta i trzeba mieć dużo odwagi(i kasy) aby wydać taką płytę w tak ciężkich dla
muzyki czasach. Ocena? 5, bo jednak mogło być lepiej, a tutaj nie zapomnieli że
w piosence ważny jest tekst za co należą się wielkie brawa!
Lubię ten album:)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie:)
Ja uwielbiam "4". Oceniam nawet na 6. Kocham "End of Time", "Countdown", "Best Thing I Never Had", "I Was Here"... wszystkie. Nawet "Run the World" mi się podoba.
OdpowiedzUsuń