niedziela, 30 czerwca 2013

Kelly Rowland - Talk A Good Game

Była członkini Destiny's Child nie miała łatwo -  zawsze żyła w cieniu Knowles i była "tą gorszą". Po rozpadzie zespołu to ona pierwsza wydała swój hit - "Dilemma" nagrana wraz z  raperem Nelly znalazła się także na jej pierwszym solowym albumie. Został on pozytywnie przyjęty przez publiczność i zebrał głównie pozytywne opinie. Podobnie było z następcą wydanym 5 lat później - płyta niby ok, ale brakowało hitu. Ten fakt to bolączka Rowland, bo mimo nagrywania głównie dobrych i bardzo dobrych utworów w klimacie pop i r'n'b nie może przebić się ze swoją piosenką na sam szczyt. Ostatni album Kelly to była chyba największa szansa na hit - modni producenci, klubowe rytmy i inne "smaczki". Nie udało się, a na palcach u jednej dłoni można policzyć piosenki, które pasują do wizerunki wokalistki. Nowy album jest za to o wiele lepszy. Kelly nie cofnęła się, a ewoluowała. Pamiętacie "Motivation"? Takich perełek jest tu więcej. 

wtorek, 25 czerwca 2013

The Pussycat Dolls - PCD

Niezwykle rzadko słucham girlsbandów. Lista zamyka się na kilku, ale na co dzień słucham tylko Destiny's Child. The Pussycat Dolls to zespół, który wpisał się w pewien schemat: jest kilka dziewczyn, wszystkie dobrze tańczą, ale śpiewa głównie jedna. Po wielkim komercyjnym sukcesie grupa, która (z ciągłymi zmianami, ale jednak) istniała kupę lat, nagrała dwa albumy rozpadła się z dnia na dzień. Nicole nieudolnie próbuje zdobyć serca radiosłuchaczy proponując muzykę łatwą i niekoniecznie przyjemną. Jednak dzisiaj nie o niej,  a przynajmniej nie tylko. "PCD" to nazwa ich debiutu, który jednocześnie okazał się najlepszą płytą w historii zespołu. Hitów było co nie miara, a każdy kolejny zabawiał tłumy ludzi, stacje radiowe chętnie dzieliły się twórczością dziewczyn, a ja kompletnie o nich zapomniałem. W ramach skreślania albumów z propozycji (oraz po części z braku czasu) zrecenzowałem właśnie ten album. Gotowi?

sobota, 1 czerwca 2013

will.i.am - #willpower

will.i.am należy do tych wokalistów / raperów / producentów, których darzę (darzyłem) niebywałą sympatią od dziecka. Charyzmatyczny założyciel i członek formacji Black Eyed Peas zasłużył na szacunek w branży muzycznej będąc odpowiedzialny za hity takie jak "Where Is The Love?", "Let's Get Retarded", czy "Don't Lie". Mimo trzech solowych albumów studyjnych jeszcze nie udało mu się kiedykolwiek dobić do poziomu BEP. Nie oznacza to jednak, że jego albumy były złe. Prawdziwy problem rozpoczął się w momencie kiedy William odkrył syntezator - urządzenie diabła, muzyczne uosobienie zła tworzące szerzące się piekło na i tak brzydkim świecie, odciskając niezmywalne piętno na historii muzyki. To dzięki temu ustrojstwu byle kto może nagrać płytę, ale will.i.am nie był byle kim. "Był" jest tutaj kluczowym słowem. Zapraszam na recenzję płyty, która zapowiadała się największym gównem 2013 roku.