środa, 7 sierpnia 2013

Katy Perry - Teenage Dream: The Complete Confection

Chyba nie ma osoby, która przez ostatnie trzy pięć lat nie usłyszała o Katheryn Elizabeth Hudson kryjącą się pod pseudonimem Katy Perry. Jej pierwszy album (wydany w 2001 roku!) nie zdobył żadnej popularności. Nie ma się czemu dziwić, gdyż Katy nie chciała zawojować wtedy stacji radiowych. Głośno zrobiło się o niej dopiero od singla I Kissed A Girl, który stał się międzynarodowym hitem. Drugi album mimo mieszanych (z naciskiem na negatywne) recenzji pełen był jednak hitów. Każdy singiel był w pierwszej trzydziestce Billboardu i aż trzy z nich zamknęły pierwszą dziesiątkę. Osobiście uważam "One Of The Boys" za udaną płytę. Nic dziwnego, że oczekiwania wobec Katy były ogromne, a sama zainteresowana spełniła je z nawiązką. Przed premierą "Roar" warto przypomnieć sobie reedycję jej ostatniej płyty. Są to też moje ostatnie miesiące na spełnienie, któregoś z nastoletnich snów ;) Zapraszam :D


Produkcją krążka zajęli się sami specjaliści i na tylnej okładce możemy znaleźć takie nazwiska jak Dr. Luke, Stargate, Max Martin, czy Benny Blanco. Pop w ich wydaniu jest przebojowy, modny, ale nie nudny, oklepany i co najważniejsze zachowuje dla piosenkarki oryginalność, której brakuje wokalistkom typu Cheryl Cole. Ogromny plus dla Perry za współtworzenie tekstów piosenek (oczywiście przy każdej pozycji była wspierana przez innych).

W ramach reedycji dostajemy 12 znanych z pierwotnej wersji "Teenage Dream" utworów, 3 nowe piosenki, 3 alternatywne wersje singli oraz mash-up sześciu hitów w wykonaniu Tommiego Sunshine'a. Bonusów trochę doszło, ale czy to wszystko było potrzebne?

Jak najbardziej tak! Trzeci studyjny album pełen jest wszystkiego co zazwyczaj budzi moje obawy. Każdy znajdzie coś dla siebie, ale nie mamy wrażenia, że wrzucono sobie losowe utwory "bo może coś się uda wrzucić do pierwszej dziesiątki Billboardu". Wszystko do siebie pasuje i mamy na tyle zróżnicowania, że przez te 70 minut nie będziemy się nudzić. Generalnie ciężko jest wybrać najlepsze pozycje, bo wszystkie są na wysokim i w miarę równym poziomie. 


Mamy bardziej dynamiczne popowe idealne na imprezy Last Friday Night, California Gurls czy Peacock. Pierwsze dwie pozycje są znane i nikomu nie potrzeba ich przedstawiać, ostatnia pozycja nie została singlem i mimo nie wyróżnia się specjalnie jakimś elementem to jest ciekawie zmiksowana, a końcówką przypomina mi trochę dokonania z "One Of The Boys". 

Dużo wrażliwości i swoich możliwości wokalnych piosenkarka pokazała w utworach The One That Got Away i moim ulubionym Wide Awake. Nie zapomniała przy tym, żeby kompozycje brzmiały hitowo, nowocześnie podbijając serca kolejnych osób i okupować bardzo wysokie pozycje na top listach całego świata. Przy tych dwóch umyka trochę bardziej głębokie (pod względem podkładu/wokalu) i spokojniejsze Pearl. Nie mniej jednak również zasługuję na uwagę.

Tytułowe Teenage Dream należy do tych "typowych-spokojniejszych" utworów. Umiarkowane tempo przyspieszające w refrenie (który jest o wiele głośniejszy i dynamiczniej zaśpiewany) to tak przewidywalny schemat, który w tym przypadku wcale nie przeszkadza, a ja nie wyobrażam sobie nikogo innego na wokalu. 


Perry ma tutaj jeszcze wiele pozycji, na które warto zwrócić uwagę: weźmy takie gitarowe Circle The Rain na ciekawym popowym bicie albo kosmiczne E.T. które walczy o pozycję najlepszego utworu na płycie. Wielbiciele hitów mogliby mi wypomnieć braku Part Of Me, którego prostota o dziwo przyciąga, a nie odpycha i stanowiła główny napęd sprzedaży reedycji oraz biograficznego filmu o piosenkarce.

Nie mam praktycznie nic do zarzucenia tej płycie. Single chcąc nie chcąc towarzyszyły mi na wielu wydarzeniach z życia i są z nimi związane jakieś przeżycia i emocje, dlatego mogę oceniać je bardziej przychylnie. Pozostałe utwory jednak nie odstają poziomem w znaczący sposób. Prostota jaką stworzyła Perry nie zasługuje może na pochwały, ale ciężko nie docenić jej pracy nad tym albumem. Minusami płyty są w sumie dwie piosenki: Hummingbird Heartbeat i Not Like The Movies, ale przy pozostałej niemal doskonałej siedemnastce można przymknąć na to oko. Całość brzmi nowocześnie, wpada w ucho i nie brzmi pospolicie co jest niewątpliwym plusem. Chcąc nie chcąc musimy odciąć się od takiej Katy, bo prawdopodobnie nadchodzą mroczne czasy co widać w zapowiedzi numer 1 i 2 nowego singla i zarazem płyty. 

5 komentarzy:

  1. Całkowicie zgadzam się z recenzją. Album bardzo przyzwoity. Z całej płyty najbardziej wyróżnia się "Teenage Dream" z bardzo chwytliwym refrenem i prawdziwie wakacyjną narracją. Oszczędna warstwa brzmieniowa wysuwa wokal na pierwszy plan i trzeba przyznać, że z głosu Perry bije pełna wiarygodność.

    P.S.
    Przesłuchaj sobie New Radicals „You Get What You". Zwróć uwagę na fragment od 0:34, a potem porównaj z refrenem "Teenege" od 0:52 :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powinienem znielubić Twój komentarz, bo napisałeś wszystko lepiej. Co do "PS..." - niewiarygodne, ale piosenki są ogółem do siebie zbliżone :D

      Usuń
  2. Nie mam o niej zdania i żeby to nadrobić chcę przesłuchać choćby jeden jej krążek w całości.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam zwykłą wersję albumu ,,Teenage Dream" i bardzo mi się on podoba. ,,E.T." zdecydowanie zasługuje na uwagę i myślę że jest to najlepszy utwór Katy w całej jej karierze. W przeciwieństwie do Ciebie, mi podobają się ,,Hummingbird Heartbeat" i ,,Not Like The Movies" :). Jestem ciekawa nowego wizerunku Perry, jednak coś czytałam że singiel "Roar" nie będzie mroczny, natomiast będzie brzmiał inaczej i nadal pozytywnie. www.PatriciaxLife.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. "Wide awake" jest najlepszą z jej 'nowszych' piosenek

    Nowa recenzja na http://The-Rockferry.blog.onet.pl (30 Seconds to Mars "Love Lust Faith + Dreams")

    OdpowiedzUsuń