wtorek, 20 sierpnia 2013

Coldplay - Live 2012

O miłości "od pierwszego usłyszenia" do twórczości Chrisa Martina i jego kolegów pisałem w jednej z moich pierwszych recenzji. Mylo Xyloto to ich piąty i ostatni (już niedługo) Longplay. Płyta ta podzieliła fanów Brytyjczyków i została uznana za najgorszą w ich dorobku (co ciekawe mówiły/pisały tak nawet osoby znające jedynie ten album). Z dumą stanąłem po przeciwnej stronie barykady rozkoszując się magicznym światem jaki otacza wszystko co związane jest z Mylo Xyloto. Oczywiście zapoznałem się ze wszystkimi albumami zespołu i żadna (jeszcze) nie zrobiła na mnie takiego wrażenia. Muszę kiedyś uważniej przyjrzeć się ich dyskografii, a zbliżający się szósty album studyjny to idealna okazja. Pozostając jednak w duchu wydarzeń z ostatnich dwóch lat nie sposób pominąć Mylo Xyloto Tour, która była jedną z bardziej widowiskowych tras koncertowych, a "Live 2012" w wersjach CD i DVD/Blu-ray  jest tego zapisem.

Setlista koncertu:
1. Intro*
2. Mylo Xyloto
3. Hurts Like Heaven
4. In My Place (z albumu A Rush of Blood to the Head)
5. Intermission 1*
6. Major Minus
7. Yellow (z albumu Parachutes)
8. Intermission 2*
9. Violet Hill* (z albumu Viva la Vida or Death and All His Friends)
10. Got Put a Smile Upon Your Face (z albumu A Rush of Blood to the Head)
11. Princess Of China (z Rihanną)
12. Intermission 3*
13. Up In Flames
14. Viva La Vida (z albumu Viva la Vida or Death and All His Friends)
15. Intermission 4*
16. Charlie Brown
17. Paradise
18. Us Against The World
19. Clocks (z albumu A Rush of Blood to the Head)
20. Intermission 5*
21. Fix You (z albumu X&Y)
22. Every Teardrop Is A Waterfall
23. Outro and Credits*

*tylko na DVD

Na liście utworów nie będę się skupiał - większość piosenek jest z Mylo Xyloto co nie powinno  nikogo dziwić. Jedyne co mnie zdziwiło to okrojenie CD z utworu "Violet Hill" (pozostałe przerywniki nie są potrzebne słuchaczowi). Nie ma utworu, którego mi jakoś specjalnie brakuje, więc dobór piosenek uważam za prawidłowy.

Póki jestem na omawianiu części audio - zespół spisał się na medal. Zarówno świetna oprawa instrumentalna (wyraźnie rozbudowana w porównaniu do wersji studyjnych, a i instrumenty naturalne są wyraźniejsze niż te "elektroniczne"). Na uznanie zasługuje również frontman, który przez cały koncert śpiewał na żywo i nie odbiło się to na jakości, a wręcz przeciwnie - miejscami brzmiał lepiej niż studyjnie! A przechodząc do koncertu...


Pierwsze co się rzuca w oczy to: magiczne opaski! Każdy uczestnik miał przynajmniej jedną świecącą opaskę, która była uruchamiana drogą radiową w odpowiednim momencie. Przy dzisiejszej technice nie jest to zaawansowane, a zrobiło niesamowity efekt. Oczywiście ogólna oprawa nie była wcale gorsza: światła, lasery, confetti i wizualizacje idealnie pasowały do wszystkiego co jest związane z erą MX. Film został dodatkowo wzbogacony o grafiki komputerowe (różnego rodzaju neonowe napisy pojawiające się tu i ówdzie).

Nie jest to zapis jednego koncertu, lecz kilku które się odbyły. W większości jest to jednak Paryż, gdzie w Princess Of China Chrisowi Martinowi towarzyszyła Rihanna (nie była ubrana jak ladacznica i nie łapała się co chwilę za krocze). Wokalista podczas występów śpiewa, gra na gitarze, biega, skacze i cały czas utrzymuje kontakt z publicznością. W jednym zdaniu można śmiało powiedzieć: Każdy fan w zamian za wydane pieniądze nie otrzymuje biletu na koncert - otrzymuje półtoragodzinny bilet do nieba. Oczywiście podczas przerywników nazywanych Intermission mamy zapisy ze studia, zza kulis trasy, podróży, prób itd. itd. uzupełnionych monologami członków zespołu.

Całość jest ciekawie zmontowana, widać fachową rękę producenta i profesjonalizm całego zespołu. Polecam każdemu obejrzeć film i choć odrobinę poczuć się jak na koncercie - dodam przepięknym koncercie. Nie wiem co chłopaki wymyślili przy nowej płycie i nie wiem na co bardziej czekać: Longplay czy trasa koncertowa. Wiem jednak jedno: jeśli pojawią się w Polsce, a szósta płyta przekona mnie podobnie jak Mylo Xyloto to pojawię się tam gdzie Coldplay!

3 komentarze:

  1. Ja Coldplay szerzej poznałem dzięki właśnie tej płycie i po przesłuchaniu pozostałych albumów zespołu brakowało mi na nich tej niesamowitej "magii" z Mylo Xyloto. Owszem są to krążki bardzo dobre, ale zdecydowanie bardziej w mój gust trafia nowa płyta.

    OdpowiedzUsuń
  2. A za kilka dni ich nowy filmowy singiel "Atlas"...

    OdpowiedzUsuń
  3. Słuchałem raz tego koncertu. I szczerze mówiąc, ja jakoś nie potrafię poczuć Coldplay. Niby oceniłem "MX" na 6, ale już tydzień później zacząłem się zastanawiać, co ja wtedy piłem. Choćbym i bardzo chciał, to nie potrafię się ostatecznie do nich przekonać. Na koncercie też nie poczułem jakiejś super atmosfery.
    Jeśli chodzi o albumy: Parachutes > A Rush of Blood to the Head > Mylo Xyloto > X&Y > Viva La Vida or Death and All His Friends :P

    OdpowiedzUsuń