sobota, 30 marca 2013

Karmin - Hello (EP)

Duet Karmin tworzy para narzeczonych: Amy Heidemann oraz Nick Noonan. Zespół swój debiut miał już w 2010 roku kiedy to wydali swoją pierwszą EP'kę. Sukces jeśli był to na tyle lokalny, że nie ma o tym wzmianki w internecie. Zakochani nie poddali się i w międzyczasie wrzucając na YouTube'a covery znanych przebojów zabrali się do ciężkiej pracy. Rok później wypuścili dwa bardzo dobre single, z których jeden został użyty do finałów rozgrywek NBA w 2011 i pochodzi z drugiej EP'ki. Pojawili się też m.in w programie "Ellen DeGeneres". Po związaniu się z wytwórnią Epic Records wydali longplay "Karmin Covers Volume 1". W zeszłym roku w końcu ukazał się nowy album, dzięki któremu zespół odniósł upragnioną sławę - krótko grające "Hello" to bohater dzisiejszej recenzji. W trakcie szukania informacji o zespole okazało się, że miałem z nimi styczność już w zeszłym roku podczas konkursu Rolling Stone: "Women Who Rock", który na szczęście wbrew mojej woli wygrali. Jak zawsze spóźniony zapraszam na krótką recenzję mini albumu.

Na "Hello" składa się 7 przebojowych utworów z pogranicza pop'u, hip-hop'u i "nowoczesnego r'n'b. Producentem wykonawczym podpisującym się pod albumem został sam L.A. Reid (P!nk, Bieber, Rihanna, West i inni), a producentami którzy przyczynili się do brzmienia byli m.in.: Jon Jon, Cirkut, Stewart, Soundz i Stargate(!). Widać, że wytwórnia nie oszczędzała i mocno wierzyła w talent drzemiący w młodych muzykach. Pieniądze te nie poszły na marne, bo album brzmi świetnie od pierwszych dźwięków, a po niecałych 25 minutach słuchania można zrobić tylko jedno: odtworzyć to jeszcze raz!

Głównym atutem duetu jest bez wątpienia jego żeńska część czyli Amy. To dzięki niej zostali nominowani i wygrali konkurs Rolling Stone. Swoją drogą nie wiem ile czasu będę sobie pluł w twarz, że głosowałem na Ritę i nie przyjrzałem się już wtedy zespołowi. Wracając do recenzji: Amy śpiewa i rapuje. I robi to bardzo dobrze! Ba! Nawet bardzo dobrze! Jej flow rozpiernicza bity już w pierwszym utworze. Nick za to przez cały czas jest w cieniu swojej wybranki (czemu zresztą się wcale nie dziwię), jednak nie oznacza to, że nie nadaje się do swojej roboty i jest tam tylko dla towarzystwa. O tym jednak nieco później.


Zaczynające się spokojną melodyjką otwierające album Walking On The Moon wszystkimi walorami raczy nas od 16 sekundy gdzie zaczyna się rapowana zwrotka. Wyraźne bity przeplatane delikatnymi melodiami odpowiednio zwrotki i refren przypominają mi Nicki Minaj,  z tym że tutaj jest o wiele lepiej. Kolejnym trackiem jest największy hicior - Brokenhearted jest bardziej dance'owe i okazuje się, że w takim klimacie Amy też się spełnia. 

I Told You So to chyba najbardziej hip-hop'owa i wyrazista piosenka na płycie. W refrenie w końcu możemy usłyszeć Nick'a i... trąbkę! W życiu nie spodziewałem się, że to może tak ze sobą pasować. A kolejne, lekko głupkowate Too Many Fish to jedna z piosenek która bardziej przypadła mi do gustu mimo, że flow Heidemann jest zupełnie inne niż w poprzedniej piosence. I'm Just Sayin' jeśli chodzi o brzmienie przypomina otwierające Walking... i mimo, że piosenek na płycie nie jest wiele to wcale nie przeszkadza mi takie podobieństwo.

Coming Up Strong to piosenka dająca pstryczek w nos wszystkim twierdzącym, że "brzydsza część" duetu powinna dać sobie spokój i pozwolić "piękniejszej części" na karierę solową. To jest jedyna pozycja na EP'ce gdzie w większej ilości udziela się Nick. Jego walory głosowe są tutaj całkiem nieźle podkreślone mimo iż nie ma on mocnego głosu, to barwa jest ciekawa i zasługuje na pochwałę. Tytułowe Hello to niestety ostatni utwór na krążku i jednocześnie kolejny singiel promujący krótkie, aczkolwiek treściwe dzieło. Tutaj podobnie jak do Brokenhearted zawitały elementu muzyki tanecznej.


Tekst to jest element o którym nie wspomniałem przez całą recenzję. Z kilku powodów: po pierwsze - nie jest ambitny, po drugie - po co komu tekst w muzyce rozrywkowej (a śmiało można tak nazwać dźwięki sygnowane logiem zespołu Karmin), po trzecie - mimo iż nie podejmują ambitnych tematów to nie rażą swoją beznadziejnością, po czwarte: wpadają w ucho i to jest ogromny plus! Aha zapomniałbym o informacji, którą śmiało możecie wyciągnąć z wikipedii: tekst jest napisany przez Amy i Nick'a oraz kilkunastoosobowe grono tekściarzy wspomagające ich przy każdej piosence. 

Kilka słów podsumowania: płyta jest dobra. Mimo, że żadna z kompozycji nie jest nowatorska to nigdzie chamsko nie wciśnięto brzmień, którymi każdy już rzyga. Modnie, na czasie, ale inaczej - tak można podsumować podkład. Wokale można (a nawet trzeba) ocenić na celujący, chociaż jak na duet za mało słyszymy Nick'a - może zmieni się to na nadchodzącym albumie długogrającym. Szkoda, że tak mało utworów znalazło się na krążku, ale cóż EP'ka to EP'ka i nawet dobrze, że nie wciśnięto tam kilka zapychaczy by sprzedać jako album długogrający. Ale niealbumowe single: (moje ulubione)Crash Your Party oraz Take It Away mogli wcisnąć :D Zasłużona piąteczka ląduje do niezwykle utalentowanych, młodych ludzi wiedzących co mają ze sobą zrobić.

2 komentarze:

  1. Pierwszy numer całkiem fajny, taki pozytywny ;-)

    Zapraszam na NN ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie znam, pierwsze słyszę.
    Nowe notki na blogach true-villain.blog.pl i namuzowani.blog.onet.pl
    Serdecznie zapraszam!

    OdpowiedzUsuń