środa, 13 lutego 2013

Frank Ocean - channel Orange

Frank Ocean zadebiutował w 2011 roku mixtape'm "nostalgia, ULTRA", który został ciepło przyjęty przez krytyków muzycznych. Aby kontynuować szereg sukcesów Frank nagrał dwa utwory z formacją The Throne czyli Jay-Z & Kanye West oraz przygotowywał długogrający album sygnowany własnym nazwiskiem. Nakładem Def Jam Music Group w zeszłym roku ukazało się "channel Orange" - bohater dzisiejszej recenzji. Słuchając i czytając same pozytywne opinie na temat tego krążka nie mogłem po niego nie sięgnąć. I tak o to odsłuchane wielokrotnie musiało cierpliwie poczekać na odpowiedni moment do recenzji. Na pomarańczową płytę składa się 17 utworów utrzymanych w charakterystycznym klimacie R&B oraz neosoul. Dodając do tego świetny wokal, pomysł na siebie oraz przyjemne teksty otrzymujemy produkt, który powinien być sygnowany naklejką "kupuj w ciemno, bo i tak Ci się spodoba". O to jak jest w rzeczywistości pokazują wyniki sprzedaży, statuetka Grammy, same pochlebne recenzje i... rzesze fanów. Czy jak czarna owca wybiję się z tłumu, czy grzecznie jak inni będę chwalić "channela"? Ja już znam odpowiedź. Wy pewnie też. Tak czy inaczej zapraszam:

Za charakterystyczne brzmienie, którego na próżno szukać w wielu komercyjnych produkcjach bijących ze wszystkich stacji radiowych odpowiada głównie Frank. W studiu wspomagało go jednak wielu specjalistów od czarnej muzyki i tak o to lista producentów rozszerza się o Pharrell'a, Sa-Ra i Malay'a. Lista gatunków w jakich specjalizują się ww osoby nie ogranicza się tylko do r'n'b i neosoul'u, którego wzorcowym przykładem jest recenzowana płyta i można ją powiększyć o większość gatunków, które powinniśmy zostawić muzykom o ciemnej karnacji czyli: hip-hop, funk, soul, jazzrap itp.

Co dobrze świadczy o albumie? Koncepcja i pomysł na płytę. Tutaj słychać, że był i pomysł, i dobre wykonanie. Orange jest niezwykle spójnym longplay'em, który szybko się nie znudzi i jest pełny przeróżnych instrumentów (elektronicznych oczywiście też). Poszczególne piosenki nie różnią się od siebie w znaczący sposób, ale nie odniosłem też wrażenia, że przez godzinę słucham jednej piosenki. Podkład spodoba się każdemu lubiącemu czarne klimaty i wszystkim innym, którzy nie potrzebują technojebki (o BPM dążącym do czterocyfrowej liczby) aby się dobrze bawić.


Tekst, który również wyszedł spod rąk Ocean'a prezentuje się wyśmienicie. Tematyka nie opiera się tylko o miłość (jak się pojawia to jest ambitnie), ale też otrzymujemy solidną porcję rozmyślań o życiu. Autorowi zdarza się również mieć rozkminy o ludzkim umyśle, uzależnieniach i jakie życie jest piękne. Oczywiście nie jest to jakiś majstersztyk, ale teksty potrafią wpaść do głowy i nie drażnią. Ogromnym plusem jest duża ilość metafor przewijających się od początku do samego końca płyty.

Jak już wspomniałem piosenki trzymają bardzo wysoki poziom i są do siebie mocno zbliżone. Ciężko jest mi zatem wymienić te lepsze i gorsze. Na największą uwagę zasługuje singlowe niemalże 10 minutowe Pyramids. Do singli zaliczają się jeszcze piosenki Thinkin Bout You, Sweet Life, Lost oraz Super Rich Kids(z Earlem Sweatshirt). Dają one wyraźny kształt całości i jeżeli wpadły Ci w ucho to oznacza, że warto a nawet trzeba sięgnąć po całość.

Nieprzeciętny wokal Franka wraz z takim podkładem i niebanalnymi tekstami to gwarancja sukcesu. Żeby nie było nudno, o co raczej trudno dostajemy trzech gości: wspomnianego Earl'a, Andre 3000 oraz John'a Mayer'a. Nie rozumiem niskich pozycji singli na listach przebojów, ale całkiem możliwe że jest to spowodowane ogólnymi trendami w muzyce popularnej. Frank Ocean to kolejny po Kid Cudi'm artysta mogący poszczycić się świetnym repertuarem, świetnymi wynikami sprzedaży, ogromną popularnością niewidoczną na liście Billboard'u. Bez bólu, a nawet z wielką chęcią przyznaję maksymalną ocenę za album channel ORANGE. Oby więcej takich płyt!


UWAGA!!!
Jak widać blog jest po lekkiej modyfikacji i bardzo bym prosił o komentarze pod postami wyłącznie na temat związany z daną notką. Chciałbym uniknąć wielu komentarzy tylko i wyłącznie z informacjami o nowych postach w Waszych blogach, dlatego utworzyłem stronę SPAM widoczną w prawym górnym rogu. Nie jest to z mojej strony żadna złośliwość, ale blog nie ma aż tak dużej liczby czytelników aby takie komentarze wtopiły się pomiędzy inne. Dziękuję za wyrozumiałość i pozdrawiam!

1 komentarz:

  1. "channel ORANGE" to rzeczywiście bardzo dobra płyta. Do dziś uwielbiam kilka piosenek (Pyramids, Pink Matter, Bad Religion).

    OdpowiedzUsuń