środa, 20 lutego 2013

Linkin Park - Living Things ; Back to ROCK

Grupę Linkin Park założono w latach 90 ubiegłego wieku. Ich przygoda z wielkim światem rozpoczęła się gdy do zespołu dołączył Chester Bennington, który obecny jest na kilku listach wokalistów wszech czasów. Zresztą trudno się dziwić. Po świetnych albumach, które przyniosły hity takie jak Numb, In the End czy What I've Done przyszedł czas na album A Thousand Suns, która pełna elektroniki zniechęciła mnie do zespołu. To nie było to za co ich lubiłem. Chętniej za to powracałem do EP'ki z mash-up'ami nagranej z Jay'em-Z. Nowy album miał być połączeniem ostatniego, ale z powrotem do korzeni. Mimo, że po głowie ciągle chodzi mi soundtrack do filmu "Rock of Ages" postanowiłem zrecenzować album, którego przesłuchanie odkładałem w nieskończoność. Przed Wami najnowsze dziecko chłopaków z Kaliforni - Living Things. Czy warto było przekładać ten odsłuch? A może czy warto było w ogóle odpalić tę płytę? 


Po przesłuchaniu kilku pierwszych pozycji nie mamy wątpliwości jakiego zespołu płytę włożyliśmy do odtwarzacza. Charakterystyczny miks ostrzejszego rocka, a jakże elektroniki oraz rapu(oczywiście w skromnych ilościach) to znak rozpoznawczy zespołu, który takim stylem wyrobił sobie markę. W porównaniu do poprzednika dostajemy więcej rocka kosztem elektroniki, ale z zyskiem dla albumu. Zespół dotrzymał obietnic i album bardziej przypomina pierwsze wydawnictwa zespołu. Na szczęście nie jest to kopiuj/wklej tylko rozwijanie muzyki już powstałej. 

Słuchając całości ma się wrażenie "gdzieś, kiedyś już to słyszałem". Nic dziwnego, bo nie ma żadnej rewolucji, tylko lekka rewolucja. Wątpię, żeby komukolwiek to przeszkadzało, bo po co zmieniać to co jest dobre? Można tylko schrzanić i zrażać do siebie fanów. Nikogo nie zaskoczę jeśli napiszę, że produkcja oraz teksty to zasługa zespołu. Co do tych ostatnich: jest całkiem nieźle, a nawet dobrze. Nasłuchamy się przemyśleń "na temat życia i śmierci": wolności, rozwijaniu się, toksycznych związkach, odejściach, cierpieniu itd. 


Odpowiadając na pytania stawiane we wstępie: nie warto było przekładać przesłuchu, a płytę opłacało się przesłuchać. Mimo, że nie odkryjemy Ameryki to wokal Chestera zawsze warto posłuchać. Szczególnie kiedy "wrócili do korzeni". Jest kilka kawałków po które warto powracać. Należą do nich singilowe: Burn It Down oraz otwierające album Lost In The Echo, Victimized które spokojnie mogłoby znaleźć się na pierwszych albumach od LP. Trochę mniej podoba mi się Skin The Bone, ale na moment wpadł mi do ucha. Reszta jest podobna, na dobrym poziomie. Kilka dobrych kawałków, powrót do korzeni trochę podbiły ocenę, ale dalej nie mamy jakiegoś wielkiego rozwoju, więc ostatecznie Living Things kończy z oceną dobrą.


Na stronie Back to ROCK znalazł się opis mojego nowego projektu, w którym będę "od podstaw" przesłuchiwał całe dyskografię najważniejszych rock'owych zespołów. Chętnie przyjmuję wszelkie propozycje, bo mam trochę do nadrobienia w tym gatunku. Także zapraszam i czekam na Wasze propozycje(nawet te najbardziej oczywiste!)

8 komentarzy:

  1. Słabo znam Linkin Park :/
    Zapraszam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Płyty słuchałam zaraz po premierze i niewiele z niej pamiętam. Jednak ja w przeciwieństwie do Ciebie album "A 1000 suns" bardzo lubię. Za klimat głównie. Elektronika jak elektronika.


    Zapraszam na nową recenzję ("J.Lo" Jennifer Lopez) na http://The-Rockferry.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. Z początku album kompletnie mi się nie podobał, później bardzo go polubiłem, dziś oceniam go średnio. Kilka piosenek lubię (Victimized, Lies Greed Misery - bo kojarzą mi się z debiutem - oraz Castle of Glass), inne mnie denerwują (Roads Untraveled, Until It Breaks). Wolałbym, żeby album był bardziej rockowy, metalowy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Na tej płycie jest kilka piosenek, które bardzo mi się podobają. Ogólnie LP jest spoko.
    Ok, będę Cię informować do NN, a wkrótce dodam Cie do linków. Pozdrawiam, True-Villain.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam na nowy post na http://The-Rockferry.blog.onet.pl, gdzie pojawiła się recenzja "Baduizm" Eryki Badu i notka urodzinowa o artystce.

    OdpowiedzUsuń
  6. Pomimo że tęsknię za starym LP z pierwszych płyt, to album mi się spodobał. Trzyma równy poziom i co najważniejsze - nie nudzi.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Niezabardzo przepadam za rockiem ale zespół Linkin Park przypadł mi do gustu a szczególnie ostatnie kawałki zespołu np. Castle of Glass i Burn It Down

    OdpowiedzUsuń