piątek, 23 listopada 2012

Rihanna - Unapologetic

Minęło 7 lat od debiutu Barbadoski i już uraczyła nas swoim siódmym albumem. Kwestia takiej ilości w tak krótkim czasie odbija się oczywiście na poziomie kompozycji, ale sama zainteresowana ma to gdzieś. Moje zdanie o poprzednich albumach znajdziecie tutaj. Promocja płyty w tym roku była nieco uboższa w internecie (tylko poprzez stronę rihanna7.com) i daleko jej do zgadywanek z Rihanna Unlocked sprzed roku. W tym roku postawiono na medialny szum: zaczęło się od prezentacji całkiem niezłego singla, który okazał się hitem. Następnie ogłoszono tygodniową trasę koncertową: "777 TOUR - 7 Shows, 7 Countries, 7 Days" (777 osób ogląda jeden koncert i inne bajery). Jakieś 2-3 tygodnie przed premierą krążka materiał na płytę nie był skończony. O klapie tego albumu byłem pewien w 100%, a jak to wyszło w rzeczywistości? 



Nad brzmieniem albumu pracowało jak zwykle kilkunastu topowych producentów. Wśród nich nie zabrakło StarGate, Chase & Status, Davida Guetty, The-Dream, Mike Will Made-It czy No ID. Zgodnie z trendami podkład naszpikowano szeroko pojętą elektroniką. Ilość gatunków pojawiających się na Unapologetic chyba nikt nie jest w stanie zliczyć, ale mamy na pewno pop, r'n'b, hip-hop, dance, house i dubstep. Jest modnie, ale bez kiczu i tandety. Powinno być super, a nie jest. Czemu?

Rihanna ma to do siebie, że czymś do siebie przyciąga. Jej muzyka jest banalna, teksty płytkie, głos studyjny przeciętny, a na żywo po prostu kiepski. Jednak to co wychodzi sygnowane logiem R bawi ludzi nawet jeśli zachodzi o tandetę. W zależności od utworu możemy potańczyć, w spokoju posłuchać ballad, albo z uśmiechem na ustach nucić jakąś popową nutkę z kretyńskim haczykiem z którego normalnie się śmiejesz. Tego mi zabrakło na Unapologetic. 

Diamonds będące pierwszym singlem oceniałem początkowo bardzo surowo, ale w dniu premiery płyty już je polubiłem i to bardzo. Później okazało się, że to najciekawsza propozycja na albumie. Jedyna kolaboracja na którą warto zwrócić uwagę to według mnie Stay z Mikky Ekko. Genialne, na spokojnym fortepianowym podkładzie z delikatnymi wokalami. Mniej znaczy lepiej - teraz jestem tego pewien. Poza obiema piosenkami ubóstwiam ukłon w stronę hip-hopu czyli Pour It Up. Taka Rihanna mi się podoba!


Ciekawie zapowiadał się duet z Chrisem Brownem. Nobody's Business sampluje 'The Way You Make Me Feel' króla popu. Nie wykorzystano jednak tego hitu należycie: kawałek brzmi poprawnie, ale ciężko pozbyć się wrażeniu, że jest nagrany na siłę (pstryczek w nos hejterom, dodatkowy rozgłos itp.). Right Now Davida Guetty to takie Only Girl 2.0 wzbogacone o dubstep. Jest o tyle dobre, że nie spodziewałem się kto stoi za produkcją. 

Rihanna porzuciła bycie niegrzeczną do bólu dziewczyną i nie uświadczymy już tak seksistowskich i zboczonych tekstów. Mimo tego nie jest ambitnie: miłość, miłość, deklaracje, związki. Wszystko to już było i po raz setny odkrywamy Amerykę. Cóż zrobić? Wpadły mi w ucho spokojne zwrotki i głośne refreny w What Now, a 7 minutowe delikatne i klimatyczne Love Without Tragedy/Mother Mary było jednym z większych zaskoczeń na albumie (7 minutowa radiówka, którą da się wysłuchać do końca?!). Elektroniczne Lost In Paradise z rozbudowanym zarefrenem to idealne podsumowanie podstawowej wersji płyty. 

Jak oceniam całość? Jest poprawnie, ale prawie nic nie zostanie ze mną na dłużej. Chętniej powracam do poprzednich płyt, bo jakoś bardziej mi wchodzą. Według mnie Rihanna powinna zrobić sobie przynajmniej rok przerwy od kolejnego albumu, zebranie porządnego materiału i kilku dobrych miesięcy w studiu, żeby to wszystko ogarnąć. Marzeniem byłby przemyślany album owiany jakąkolwiek koncepcją, ale nie ma na co liczyć. Za jakiś okaże się czy jesienią pojawi się następca tej płyty. Oby nie. 

3 komentarze:

  1. Wszyscy są pół na pół, a moja opinia "raczej" negatywna ;) Recenzja u mnie już 27/11.
    Nowa recenzja: "Nothing But the Beat" David Guetta (fizzz-reviews.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
  2. Z reedycją nie, słyszałem z raz "She Wolf" i nie podobało mi się to. Ale ogólnie David Guetta to szajs ;P

    OdpowiedzUsuń
  3. Hitów tu brak, ale niektóre utwory mi sie podobają np. "Diamonds" czy "Stay".

    Zapraszam na the-rockferry.blog.onet.pl, gdzie znajdziesz recenzje najnowszej płyty Rihanny „Unapologetic”.

    OdpowiedzUsuń