poniedziałek, 31 marca 2014

Karmin - Pulses

Ile to już czasu minęło od zapowiedzi tego albumu? Ile od wydania EP'ki Hello, a ile od wydania pierwszego singla? Na te wszystkie pytania istnieje tylko jedna odpowiedź: "za dużo". W zamian za bardzo długi czas oczekiwania powinniśmy dostać niemal arcydzieło (świetny przykład - Beyoncé). Jednak Pulses arcydziełem nazwać nie można. Do miana super albumu czy płyty, która zmieni definicję popu też nie ma co liczyć. Amerykański duet po średnio przyjętym przez krytyków Hello przy okazji premiery tego albumu dostał kubeł zimnej wody na łeb. Już jutro mija tydzień od premiery, a pozytywnych recenzji jak nie było, tak nie ma. Czy debiutancki longplay od Amy i Nick'a jest tak słaby, czy Amerykańscy krytycy po prostu się mylą? Odpowiedź postaram się zawrzeć w tej recenzji. 



Niemal dwa lata temu zadebiutowało Hello - minialbum pokazujący, że Karmin to nie tylko ciekawe covery na Youtube. Przyjemna mieszanka pop'u, dance'u i hip-hop'u ujęła moje serce niemal od pierwszego usłyszenia. Jako, że znałem dotychczasowe nagrania zespołu, nie zdziwił mnie materiał zebrany na tegorocznym (tym razem) LP - jest On zbliżony do wcześniejszych autorskich piosenek Amy i Nick'a. Zaskoczeniem nie będzie też, że za produkcją stoi podobny sztab ludzi z tą różnicą, że "opiekunem" nie został słynny L.A. Reid. Za konsolą stali za to m.in. Jon Jon, Johnsons i The Elev3n.

Ocenianie tej płyty w kategoriach jakiejkolwiek rewolucji, innowacyjności czy ambicji bijącej z warstwy instrumentalnej i lirycznej to skraj głupoty, więc nie będę się bawił w takie klocki. To trochę tak jakby oceniać płytę LMFAO i powiedzieć, że "jest do dupy, bo wszystko jest na jedno kopyto". Nawet jeśli to prawda to taka muzyka bardzo dobrze sprawdzała się w klubach i dzięki Bogu pojawili się na scenie muzycznej. Karmin ma działać na popowych słuchaczy pozytywnie, a że braku różnorodności albumowi nie można zarzucić powinniśmy przygotować się na coś bardzo fajnego.



Zasada jest prosta - jeśli podoba Ci się jakiś utwór, reszta również zdobędzie Twoje serce. Mimo braku nowości i korzystaniu ze znanych i czasem mało lubianych patentów nic nie brzmi kiczowato, a przeciętny słuchacz nie ma ochoty popełnić samobójstwa. Poza popowymi melodiami dostajemy garstki naturalnych instrumentów (tu i ówdzie trąbki czy klawisze) i hip-hopowy bit. Ten drugi w połączeniu ze świetnym flow Amy Heidemann daje mi najwięcej radości przy obcowaniu z Pulses. Ku mojej radości Nick Noonan udziela się na płycie o wiele częściej niż dotychczas (oczywiście stojąc w cieniu swojej narzeczonej).

Liryka, która jest dziełem kilkunastoosobowego grona (w tym duetu) to przysłowiowa pięta Achillesowa, którą powinienem skrytykować od A do Z. Jednak biorąc pod uwagę nie tylko moją sympatię do zespołu, ale i beztroski klimat płyty myślę, że wszystko do siebie pasuje. Tekst jest o... niczym! Bo tak naprawdę nie ma jakiegoś konkretnego punktu zaczepienia i posłuchać możemy o wszystkim, a mniej lub bardziej ciekawe elementy łatwo wpadają w ucho i ciężko się od nich uwolnić. Tak naprawdę więcej od Pulses nie oczekiwałem.



Trochę podsumowania: płyta powinna zaspokoić wszystkich popowych słuchaczy, a lubiących się w CeHaeRowym mainstreamie powinna nawet zadowolić. Mimo ogólnej słodyczy wydobywającej się z krążka wszystkiego słucha się przyjemnie i bez odruchów wymiotnych. Osobiście odchodziłem od takich klimatów, ale to daje mi tak solidną porcję radości, że płyta w chwili tworzenia tekstu jest odtworzona niemal 200 razy (a to nie koniec!). Jako całość album może nie porywać, ale pojedynczo odtworzone tracki prezentują się naprawdę przyzwoicie, a do moich ulubionych śmiało mogę wrzucić tytułowe Pulses, singlowe Acapella oraz I Want It All i nieco hip-hop'owe Drifter.

6 komentarzy:

  1. Nie zainteresował mnie niestety te duet.

    Nowa recenzja na http://The-Rockferry.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Nowa notka na http://namuzowani.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapraszam na nową recenzję (Green Day – Wake Me Up When September Ends) na blogu namuzowani.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapraszam na nową recenzję (Black Veil Brides -Coffin) na blogu http://namuzowani.blog.onet.pl/ :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam na nową recenzję na blogu http://namuzowani.blog.onet.pl/ :3

    OdpowiedzUsuń
  6. Gorąco zapraszam na najnowszą recenzję (Miley Cyrus - Adore You) na blogu NAMUZOWANI.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń