środa, 30 stycznia 2013

Adele - Live At The Royal Albert Hall

Chyba już nie ma osoby na tym świecie, która nie słyszała o Adele Adkins - no chyba, że pod koniec 2010 roku zakopała się pod ziemię i nie miała żadnego kontaktu ze światem przez bite dwa lata. Mimo, że od początku swojej kariery jest doceniana przez krytyków (i przede wszystkim fanów) to jej wielka międzynarodowa kariera rozpoczęła się wraz z hitem Rolling In The Deep i płytą 21. Każdy kolejny singiel stawał się hitem i nie były potrzebne wielkie promocje ani kontrowersyjne teledyski - te ostatnie były nawet zbędne i do trzech ostatnich singli nie były nawet nagrane. Pod koniec 2011 roku okazało się, że głos ukochanej przez pół świata (ponoć ktoś jej nienawidzi) Artystki jest w tak opłakanym stanie, że nadaje się tylko do operacji. Teraz jest już dobrze co udowodniła występem na gali Grammy w 2012 roku oraz fenomenalną piosenką do James'a Bond'a pt. Skyfall. Cofnijmy się zatem do chwili kiedy przyszłość Adele stała pod znakiem zapytania - wtedy ukazało się pierwsze koncertowe DVD od Brytyjskiej gwiazdy.



Jak można się domyślić większość piosenek odśpiewanych wykonanych na koncercie w legendarnej sali koncertowej pochodzi z multiplatynowej płyty 21 (11 z 17 utworów), cztery to autorskie piosenki z debiutu, a dwie pozycje to covery (I Can't Make You Love Me Bonnie Raitt oraz Make You Feel My Love od Bob'a Dylan'a). Setlista przedstawia się następująco:

1. Hometown Glory
2. I'll Be Waiting
3. Don't You Remember
4. Turning Tables
5. Set Fire To The Rain
6. If It Hadn't Been For Love
7. My Same
8. Take It All
9. Rumor Has It
10. Right As Rain
11. One And Only
12. Lovesong
13. Chasing Pavements
14. I Can't Make You Love Me
15. Make You Feel My Love
16. Someone Like You
17. Rolling In The Deep

Żadnej z piosenek nie trzeba opisywać - większość jest powszechnie znana i lubiana. Jednak patrząc na taki repertuar nikt nie spodziewa się fajerwerków, neonów, dynamicznej, kolorowej sceny, laserów, dymu itd. Na koncercie u Adele nie zobaczymy też tłumu tancerzy - takie sztuczki zostawmy widowiskowym show zarezerwowanych dla reszty typowych popowych wokalistek. Czym zatem przekona(ła) do siebie tłumy na tym koncercie skoro jest "tylko" Ona i tłum grajków wokół niej? Odpowiedź jest prosta: SOBĄ!

Można jej nie lubić i wołać, że jej muzyka jest nudna, smutna, mało ambitna itd. Z tymże będzie to (częściowo) kłamstwo. W każdym razie - cokolwiek o niej nie sądzisz docenisz jej wokal na żywo. Czasem nawet specjalnie zaczęła od nowa piosenkę (mowa o Take It All, "bo brzmiała zbyt studyjnie"). Mała uwaga apropos wokalu - dawała z siebie wszystko, ale miejscami słychać jak jej struny głosowe już nie wyrabiają.


Na szczęście nie wpłynęło to w znaczący sposób na koncert. Adkins pokazała całą siebie: jest normalną kobietą, która potrafi rzucić dowcip czy przeklinać (ale nie w wulgarny sposób). Pomiędzy poszczególnymi piosenkami opowiadała anegdotki, jak ważna jest piosenka, którą wykona lub po prostu dedykowała utwór bliskiej osobie. Ogromny plus dla Adele za kontakt z publicznością - nie obserwowaliśmy tutaj przepaści pomiędzy sceną, a tłumem. Kamera nie uchwyciła również ochroniarzy, którzy zepsuliby piękno bijące ze sceny. Wszystko idealnie (chociaż zabrakło mi He Won't Go - tak, czepiam się mało ważnych szczegółów).



Po wielu godzinach oglądania (i przede wszystkim słuchania) jako pozycje obowiązkowe uznaję I Can't Make You Love oraz Someone Like You. Przy tym drugim zdarza mi się czasem uronić łezkę (ten moment jak widzisz twarze śpiewającego tłumu </3).

Szczerze polecam ten koncert wszystkim - do dyspozycji mamy 1.5 godziny obcowania z Artystką. Oprócz wzruszających piosenek, mamy czasem wzruszające (cała sala śpiewa Someone Like You i Rolling In The Deep), czasem śmieszne momenty (dowcip od Adele, bis na boso). A wykonane na żywo popowo-soulowe   numery są nawet lepsze niż wersje studyjne. W gratisie jest jeszcze płyta CD, którą można posłuchać, np. w samochodzie. Czego chcieć więcej? Koncertu we Wrocławiu :D

11 komentarzy:

  1. No to muszę obejrzeć ten koncert :)
    Zapraszam do siebie i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Adele poniewiera moimi uczuciami (w dobrym sensie tego słowa) – tak – można mówić, że ta muzyka jest dla mięczaków, ale to opinia ludzi bez wrażliwości muzycznej, zmysłu romantyka, który jest tak bardzo potrzebny do odpowiedniego zinterpretowania takiej stylistyki.
    Dla mnie kobieta już przeszła do historii. Żywa legenda. Nasi rodzice, dziadkowie mieli Whitney, Tine Turner itp. my mamy Adele :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, że nie wpadłem na takie podsumowanie. Genialne :D

      Usuń
  3. Koncertu tylko słuchałam, nie oglądałam :) Wokal Adele robi wrażenie. Szkoda, że nie wydała wcześniej utworu "Skyfall". Chciałabym usłyszeć to w wersji live.

    Zapraszam na nową recenzję na http://The-Rockferry.blog.onet.pl - "Sigh No More" Mumford & Sons.

    OdpowiedzUsuń
  4. Muszę przyznać, że jeżeli chodzi o koncerty wydane na dvd, to mam spore zaległości.
    Po ten koncert sięgnę prędzej czy później ;)

    Zapraszam na nowego posta :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie słuchałem tego koncertu w całości, ale bardzo podoba mi się "Hometown Glory" na żywo :)
    Nowa recenzja: "Notes from the Underground" Hollywood Undead (fizzz-reviews.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nowa recenzja (wreszcie): "Halcyon" Ellie Goulding (fizzz-reviews.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nowy post na http://The-Rockferry.blog.onet.pl - recenzja składanki największych hitów Whitney Houston + informacje o artystce w I rocznicę śmierci.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ostatnio powróciłem do ,,21'' ... Może skuszę się na mały seansik :D
    http://time-for-music.blog.pl/ <- Zapraszam do mnie

    OdpowiedzUsuń