sobota, 26 stycznia 2013

Donatan - Równonoc. Słowiańska dusza

Nie jest tajemnicą, że na co dzień nie słucham polskiej muzyki. Jeśli już mam słuchać "radiowej papki" to wolę posłuchać trochę lepszego-oryginalnego gówna - zza oceanu. Fakt, że pierwsza płyta z rodzimego rynku od wielu miesięcy jaką przesłuchałem widnieje na regale hip-hop jest nie tyle dziwny co intrygujący. Polski rap nie na zachodnich patentach, ambitny? Przed przesłuchaniem tej płyty obśmiałbym każdego kto rzuciłby takim tekstem. Dlaczego targnąłem się na taki wyczyn? Pierwsze miejsce na fanpage'u "Beki z rapsów" i namowa koleżanki nie słuchającej rapu codziennie wystarczyły. Bez pierdzielenia: Donatan to pochodzący z Krakowa producent muzyczny i inżynier dźwięku. Jak łatwo się domyślić zajmuje się hip-hopem i przez 10 lat kariery pracował chyba z każdym raperem w tym kraju, który liczy się w branży. Łącznie z "Równonocą..." spod rąk Witolda Czamary wypłynęło 29 albumów. Nie jest to więc jego debiut lecz pierwsza płyta wydana pod swoim nazwiskiem. Zapraszam na recenzję najciekawszej płyty z jaką miałem do czynienia w ostatnim czasie, płyty która stała się przełomem w moim postrzeganiu Polskiego rynku fonograficznego.


"Równonoc. Słowiańska dusza" jest albumem wyjątkowym. Po raz pierwszy w historii ktoś odważył się połączyć tradycyjne, ludowe brzmienia z rapem. W teorii takie połączenie nie pasuje, na szczęście rzeczywistość okazała się o wiele bardziej łaskawa i mamy do czynienia z jedną z najlepszych produkcji ostatnich lat. Jako, że Krakowianin nie jest raperem tylko zajmuje się samym podkładem do współpracy zaprosił czołowych polskich artystów, aby pomogli mu zrobić ten album. We współtworzeniu płyty brał również zespół Percival Schuttenbach, który dograł chórki i instrumenty. Moim obywatelskim obowiązkiem jest wspomnieć to co napisał producent: co chciał wyrazić w tym albumie znajduje się w książeczce płyty, we Wstępie (czytał Tomasz Knapik) oraz w muzyce(podkład). Reszta tekstów jest tym co chcieli wyrazić goście występujący w albumie (a jest ich ponad 30). 


Ilu ich by tam nie było ich rola jest drugorzędna. Nie tylko ja twierdzę, że siła tego albumu drzemie przede wszystkim w podkładzie. Reszta w postaci głosów jest dodatkiem, co dobitnie pokazuje drugi dysk płyty, w którym znajdziemy instrumentalne wersje wszystkich utworów, zubożone tylko o brak naszych rodzimych rapsów. Jednak trafniejszym określeniem jest tutaj: drugi dysk został wzbogacony o ciszę, która przydałaby się w kilku miejscach na pierwszym dysku. Żeby nie wychwalać tylko Donatana trzeba wymienić wspomniany już Percival, który oprócz chórków (swoją drogą chyba najlepszych jakie słyszałem) niektóre piosenki wzbogacił swoimi instrumentami (mandolina, flet, trombita, saz, akordeon, rebek, bałałajka, skrzypce, violonczela). Pominę fakt, że nie kojarzę przynajmniej połowy, ale brzmią świetnie i ich brak pewnie byłby tragiczny. Każdy dźwięk na albumie jest dokładnie przemyślany, najmniejszy bit dopieszczony do granic możliwości, chórki oprócz wpasowania się w melodię idealnie zgrywają się z dobrze znanymi w rapie niskimi tonami. Słuchając wersji instrumentalnych słychać to nagromadzenie wszystkiego co niestety umyka nam podczas słuchania pierwszego dysku. Brak wokali powoduje też (przynajmniej u mnie), że wszystko brzmi tak tajemniczo i magicznie, może nawet złowrogo.

Nie zanudzając Was opisem podkładu (spokojnie jeszcze będę wychwalać), przejdę do tego co ominąłem przed aktualizacją recenzji, czyli opisu poszczególnych utworów. Rap zaczyna się od drugiego track'u, a imprezę rozpoczyna VNM. Słowianin nie jest ambitny, ale trochę na luzie, trochę z jajem i bez większych wtop. Bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie piosenka Z samym sobą (Sokół). Piosenka skłania do głębszego przemyślenia nad konsumpcjonizmem i tym co się stało z nami - Słowianami przez te 1500 lat. Sielski klimat tworzony przez Borixona i Kajmana w Nie lubimy robić wymięka przy najbardziej biesiadnej piosence, czyli Pij wódkę gdzie udziela się genialny Jarecki wraz z BRK. To są dwie kolejne pozycje obowiązkowe na płycie.


Z dziada-pradziada(w gościach Trzeci Wymiar) to prawdopodobnie najlepsza piosenka pod względem wykonania i tekstu, która znalazła się na płycie. Genialny podkład i flow raperów tworzą świetny podkład pod niegłupi tekst pokrótce opisujący topografię i historię Polski. Niespokojna dusza wychodząca spod rąk Chady, Soboty i Słonia nie jest popisem słowotwórstwa, ale ogólny sens wybrania piosenkę zaliczając do "tych lepszych". Słowiańska krew też miejscami wychodzi poza granice konceptu i byłoby idealnie gdyby pewne wersy zostały zamienione na mające większy sens. Tyczy się to jednak większości utworów znajdujących się na "Równonocy".

Największą porażką popisał się Tede w Nocy Kupały, który ma wyraźny problem z hejterami i naprawdę można by było przeżyć przeplatanie się słów: 'flow', 'noc kupały', 'człowieku', a nawet teksty o "100licy". To już odniesienia do wikipedii i końcówka o tym, że piosenka nie jest o niczym(w sumie to jest) woła o pomstę do nieba. I pomyśleć, że pseudoiluminata dostał najlepszy bit spośród wszystkich raperów - na szczęście są instrumentale. Będą Cie nienawidzić to dobra piosenka pod względem tekstu - Ten Typ Mes wykonał kawał dobrej roboty, ale nie podchodzi mi jego flow. Mimo tego cenię ten utwór. Przedostatni  utwór to Zew i ostatni, który budzi moje wątpliwości. B.R.O. i Zbuku zaprezentowali się przyzwoicie, ale robota ostatniego gościa w ogóle mi się nie spodobała.


Pod koniec płyty otrzymujemy jeszcze Jestem stąd, jestem sobą i idealne zwieńczenie jakim jest hymn do natury Niech obdarzy, niech obrodzi. Płyta jest bardzo dobra. Koncepcja płyty sięgająca do naszych korzeni głębiej niż ktokolwiek wcześniej sięgnął bardzo mi się spodobała mimo tego , że nie jestem zainteresowany historią, a do patrioty brakuje mi bardzo dużo. Występy gości są skrajnie różne: jest dużo dobrych i średnich występów, ale tych złych również nie brakuje. Zapewne część potraktowała to jako wyzwanie/przygodę i całkiem dobrze przygotowali się do napisania tekstów na tą bądź co bądź niełatwą płytę. Wszystkie te minusy znikają, gdy spędzimy godzinę z drugim dyskiem - zasługą tylko i wyłącznie Donatana oraz zespołu Percival. Podkład jest genialny i z przyjemnością napiszę, że jeśli ktoś nazwie Krakowianina Polskim Kanye West'em to obrazi naszego rodzimego producenta. Cały projekt został zrealizowany z wielkim rozmachem co widać po ilości teledysków. Polecam oczywiście instrumentale, które można przesłuchać TUTAJ. Ocena? Oczywiście piąteczka, bo trochę do arcydzieła brakuje. 


3 komentarze:

  1. Podoba mi się okładka tej płyty - zwraca na siebie uwagę. Sama muzyka też ciekawa

    Zapraszam na nowy post na http://The-Rockferry.blog.onet.pl z recenzją "Halcyon" Ellie Goulding.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszyscy się tą płytą zachwycają, czy słusznie? Jeszcze nie wiem, bo nie miałem okazji przesłuchać albumu. Tak czy siak, kilkanaście pozytywnych opinii na temat krążka nie mogą się mylić :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeszcze nie miałem okazji przesłuchać, ale słyszałem jakiś singiel i jest ok.
    NN na fizzz-reviews.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń