niedziela, 21 października 2012

Nelly Furtado - The Spirit Indestructible

Dwa lata temu Nelly wydała komplikację swoich największych hitów i nie musimy się dziwić dlaczego - na koncie miała już 4 albumy studyjne, kilkanaście hitów i sławę na całym świecie. Składanka była promowana kiepską piosenką Night Is Young, a poprzedni hiszpańskojęzyczny album z 2009 roku był komercyjną klapą - osobiście nigdzie nie słyszałem żadnego singla/piosenki z tej płyty. Za to Loose z 2006 roku kojarzy każdy - Nelly była wtedy u szczytu swojej kariery. Na świetny "światowy" album na miarę Loose czekaliśmy zatem 6 lat. Czy kanadyjka po tak długim czasie zawojuje radiową masę? Czy dostaniemy upragnione hity? To akurat prawie niemożliwe - popo-r&b było wtedy w modzie, a teraz największe gwiazdy tamtych lat nie potrafią wzbić się do szczytów Toplist na świecie.  Dobrym pytaniem będzie czy akurat teraz się uda?

Słuchając Spirit Indestructible ma się wrażenie, że gdzieś to już słyszeliśmy - nawet u samej Nelly. Zastanówmy się chwilę gdzie... oczywiście LOOSE! Prawie pewne było, że Furtado powróci do podobnych brzmień. Jednak nie cofa się i na płycie nie usłyszymy dźwięków od Timbaland'a. Wokalistka nagrała raczej spokojniejszą wersję tamtej płyty. Za produkcję łączącą w sobie pop, r'n'b, hip-hop oraz miejscami elektronikę odpowiadają głównie  Rodney Jerkins i Salaam Remi.

Co zatem dostajemy od samej wokalistki? Na początek chciałbym pochwalić Nelly za Big Hoops(Bigger the Better) czyli pierwszy singiel zapowiadający wydawnictwo. Tekst niby głupi, podkład "standardowy", a piosenka wpada w ucho i szybko nie chce wypaść. Na uwagę zasługuje tutaj bardzo uniwersalny wokal - Furtado nawet "rapuje". Świetna kompozycja - szkoda, że nie hit. Początek płyty to również tytułowa piosenka, czyli Spirit Indestructible - utwór zaczyna płytę i również należy do moich ulubionych piosenek z płyty. Zaczyna się spokojną melodią, a później zostajemy rzuceni na miks ciekawych dźwięków i charakterystycznym wokalem.


Tak jak zapowiadała Nelly dostajemy dużo pozytywnej energii. Płyta miała bawić i w jakiś sposób faktycznie tak jest. Tekst przy tym nie zatrzymuje się na imprezy, pieniądze, ba! Nawet nie podejmuje takich zagadnień - dostajemy za to porządną dawkę tekstów o życiu, miłości i młodości. Nie ma rewelacji, ale jakoś nie wyobrażam sobie Nelly w innym repertuarze.

Żeby nie było tak różowo to napiszę, że płyta nie jest pełna świetnych piosenek. Po paru latach przerwy oczekuje się raczej bomby i mimo, że nie ma tragedii to można było ułożyć utwory w innej kolejności. Na początek dostajemy kilka naprawdę świetnych utworów, a później właściwie to jest równia pochyła i z każdym kolejnym kawałkiem mam ochotę wyłączyć płytę (podobna sytuacja zdarzyła mi się słuchając Born to die od Lany Del Rey).

Na szczególną uwagę zasługują duety: High life(feat. Ace Primo), Something(feat. Nas). Nie przemawia do mnie nowy singiel Parking Lot. Nie chcę jednak wymieniać szczególnie kiepskich utworów, bo takich właściwie nie ma. Czasem jest lepiej, czasem gorzej, a mogłoby być wyśmienicie... Nelly dostaje ode mnie naciąganą czwórkę, a ja z chęcią powracam do piosenek z Loose.

5 komentarzy:

  1. Pop i r&b nadal jest w modzie, ale ten gatunek poszedł trochę w odstawkę na rzecz klubowych hitów, ale on ciągle jest na topie i będzie. Co do recenzji, to trochę Ci się dziwie, że nie podoba Ci się "Parking Lot". Pomijając tekst, muzycznie - jak zresztą cała płyta - ta piosenka stoi na wysokim poziomie i to ona jest najlepszym numerem z albumu, nie "Big Hoops", które swoją drogą, też jest całkiem niezłe czy wkurzające "Spirit Indestructible", które kompletnie nie pasuje do Nelly moim zdaniem, ale właśnie "Parking Lot". Album dość szybko się nudzi i to jego największa wada.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oceniam podobnie nową płytę Nelly. Dobra, ale nie wystarczająco przebojowa, by trafic na 1 miejsca na listach przebojów.
    NN [the-rockferry.blog.onet.pl]

    OdpowiedzUsuń
  3. Płyty nie znam, jakoś nie miałam okazji zapoznać się z muzyką Nelly :P

    OdpowiedzUsuń
  4. A mnie się płyta Nelly bardzo podoba. Uwielbiam "Miracles" i "Believe (Arab Spring)".
    Nowe recenzje: "Glassheart" Leona Lewis; "Against the Wall" (EP) Kat Graham (fizzz-reviews.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam na specjalny post na The-Rockferry.blog.onet.pl poświęcony 10. rocznicy wydania "Stripped" Christiny Aguilery

    OdpowiedzUsuń