niedziela, 14 lipca 2013

Ciara - Ciara

Ciara to jedna z wielu piosenkarek r&b, które miały swoje tryumfy na początku tego wieku, a później świat o nich zapomniał. Mimo, że wokalistka nie przerwała nagrywania płyt to każde kolejne wydawnictwo zdobywało coraz mniejszą publikę. Ostatnie "Basic Instinct" z 2010 roku może pochwalić się mianem najgorszego i najmniej hitowego albumu w całej karierze wokalistki. Po zmianie wytwórni na Epic Records Ciara nie spieszyła się z wydaniem albumu twierdząc, że musi być on powstawać w dobrej atmosferze i nie może być nie dopracowany. O efektach jej pracy mogliśmy słuchać od zeszłego roku: wydano kilka utworów (niektóre uzyskały statusy singli i nakręcono teledyski). Ani jeden nie pojawił się na płycie, która początkowo miała się nazywać "One Woman Army". Co pokazała Ciara w albumie zatytułowanym jakby był to debiut?


Na 5 studyjny album składa się 10 kompozycji utrzymanych w charakterystycznym dla wokalistki klimacie r'n'b zmiksowanego z hip-hop'em i pop'em. Produkcją krążka zajęli się: Ciara(!), rozchwytywany ostatnio Mike Will Made It(Kelly Rowland, nowy Jay-Z, nowa Miley Cyrus, Cassie), raper Future, Rodney Jerkins(Destiny's Child, Beyonce, Brandy, Nelly Furtado), Cameron z którym współpracowała wcześniej i kilku innych. Biorąc pod uwagę, że to górna półka producentów specjalizujących się w tego typu muzyce, a Ciara nie jest byle jaką artystką powinniśmy dostać ponad 43 minuty dobrej zabawy. Jak to wyszło w praktyce?

Według mnie raczej dobrze. Ciara poszła dobrą drogą wypuszczając już single w zeszłym roku: świetne Sweat z 2 Chainz'em emanujące czarną muzyką w każdym malutkim dźwięku, pościelowe Sorry będące przykładem typowej rhytmandbluesowej ballady i zahaczające bardziej o elektronikę i dance Got Me Good. Żadna piosenka nie znalazła się na albumie, a szkoda.

W zamian za to otrzymaliśmy leniwe Body Party będące przykładem "pościelówy" produkcji Mike Will'a (słychać to niemal od razu) i I'm Out z Nicki Minaj, która ewidentnie chce pomóc koleżance po fachu wykorzystując swoje 5 minut. O ile pierwszy utwór nie wyróżnia się na plus czy minus, to drugi wywołał u mnie skrajne emocje: na początku nienawidziłem tej piosenki, ale z czasem dostrzegłem ogromny potencjał. Mocny bit, kobiety pewne siebie, Minaj pokazała się od bardzo dobrej strony rzucając konkretną nawijkę, a występowi Ciary nie można niczego zarzucić, bo przemierza ścieżkę od hip-hopu po r'n'b wyśmienicie.


Poza końcówką płyty niewiele można wokalistce zarzucić: kompletnie nieznośne piosenki to drugi duet z Nicki: Livin' It Up - badziewna popowodance'owa piosenka. Tego typu zapychaczem (i najgorszą piosenką na całym krążku) jest wieńczące całość Overdose. Reszta jest na dobrym lub bardzo dobrym poziomie. Weźmy pod uwagę na przykład niemal wzorcowe Sophomore czy DUI. R&B zmieszane z hip-hop'em lub elektroniką w bardzo przystępnej formie. Dodając do mocnego bitu i ciekawej melodii nienachalny wokal lub nawet rap otrzymujemy to czego słuchacz potrzebuje sięgając po ten album.

Na krążku udziela się również Future, którego nie darzę sympatią i pewnie dlatego nie będę często wracał do ich duetu Where You Go. Wyłączając moją niechęć całkiem przystępny kawałek. A rapera usłyszymy jeszcze w remixach Body Party i Sorry. Dużo lepiej w rapo-rnb Ciara poradziła sobie sama w Super Turnt Up gdzie zajęła się otoczką rhytmandbluesową i rapem (całkiem fajnie jej to wyszło).

Bardziej radiowym numerem jest  Read My Lips co nie stanowi jednak wady, bo i takie propozycje są potrzebne. Biorąc pod uwagę trendy to piosenka ma sporą szansę na hicior (jeśli tylko zastanie singlem do końca lata). Teksty na "Ciarze" oscylują wokół relacji damsko-męskich (co raczej nie jest dziwne) i osobom uczulonym na tym punkcie raczej nie podejdą. Wiele razy artystka ociera się o banał, ale do tego typu muzyki to pasuje. W tym przypadku ważne, że są melodyjne i wpadają w ucho.

Szczerze mówiąc czekałem na ten album i miałem bardzo duże wymagania. Nie zawiodłem się, ale wiem że Ciarę stać na więcej. Nie jest to album przełomowy dla wokalistki, ale dzięki pomocy Nicki Minaj i odrobinie szczęścia może wrócić do ogólnoświatowej rozpoznawalności i zawojować listy przebojów (nie za wysoko, ale jednak). 5 album studyjny nie jest jednak wolny od wad i trochę mu brakuje do miana bardzo dobrego. Nie pozostaje mi nic innego jak włączyć debiut zwany "Goodies" i zachwycać się krążkiem, który najlepiej wyszedł pannie Harris.

3 komentarze:

  1. Nie lubię jej ani żadnej z jej piosenek.

    OdpowiedzUsuń
  2. Poszła na komercję... bo z Minaj.

    PILNIE POSZUKUJĘ DOMU DLA CZTERECH CZWORONOGÓW! Wejdź na: http://ratowanieswiata.blogspot.com/2013/07/o637-4dogs-podaruj-psu-usmiech-pilnie.html i sprawdź! Jeżeli możesz zaadoptować – wejdź. Jeżeli możesz dać psu tylko dom tymczasowy – wejdź. Jeżeli nie możesz zaadoptować – też wejdź! Ponieważ i tak musisz pomóc! BARDZO PILNA SPRAWA, POMOCY!

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie kojarzę :P
    Zapraszam na nn

    OdpowiedzUsuń